Aktualności

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Województwo Łódzkie - Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego

Menu lewe

 
Drukuj Zmniejsz tekst Powiększ tekst

Aktualności

Po prapremierze ZŁOTEGO RUNA / recenzje

data dodania:
5.12.2016
Pod wpływem wielu dobrych emocji podrzucamy recenzje z weekendowego prawykonania opery komicznej Aleksandra Tansmana ZŁOTE RUNO pod kierownictwem muzycznym Łukasza Borowicza i w reż. Marii Sartovej.

***
Oglądając ten spektakl, miałem wrażenie, że wszyscy wykonawcy umieją się tą muzyką doskonale bawić. Zachwycająco śpiewały Patrycja Krzeszowska (Biała Księżniczka) i Agnieszka Makówka (Lekkipiszczel), świetny był Łukasz Gaj (Falcon). Ich wspólna aria kończąca pierwszy akt była zaś jedną z najpiękniejszych chwil tego spektaklu. I wspaniała była orkiestra pod kierunkiem Łukasza Borowicza (przygotowanie Rafał Kłoczko), i wspaniały był chór (szkoda, że Tasman przewidział dla niego tak niewiele muzyki).
Cieszę się, że Paweł Gabara podjął ryzyko doprowadzenia do światowej prapremiery Złotego runa w Łodzi. Andrzej Wendland, dyrektor Festiwalu Tansmana, wielokrotnie próbował namówić szefów różnych polskich scen operowych do wystawiania dzieł patrona przeglądu. Udało mu się z „Przysięgą" w Teatrze Wielkim Operze Narodowej, ale to jednoaktówka, dzieło raczej znane. Mieliśmy w Łodzi światową prapremierę (brytyjski miesięcznik „Opera" polecał ją wśród dziesięciu najciekawszych spektakli operowych w Europie, obok m.in. produkcji Wiener Staatsoper, Royal Opera House i La Scali) i trzeba to wykorzystać. Złote runo powinno wejść do repertuaru Teatru Wielkiego.
W sumie jednak nie jest to opowieść ponura, ale dowcipna i lekka. Mamy bowiem do czynienia z muzyką Tansmana, która tu ukazuje wszystko, co najlepsze z francuskiej dwudziestowiecznej tradycji, od Ravela począwszy po Poulenca czy Honeggera (tak, to był Szwajcar, ale przecież z Paryżem powiązany). A przy tym jest to jednak bardzo tansmanowskie, rozpoznawalne, są tu charakterystyczne harmonie, faktury, humor, kontrapunkt (dwie fugi!), rytmy prawie jazzowe. Dobra, pozytywna energia. Takie pożegnanie z beztroską przedwojenną Europą. Muzyka (jak słusznie powiedział spotkany macias1515), którą można łyżkami jeść.
Spektakl broni się sam — zarówno od strony wizualnej, jak i akustycznej. Reżyserka opowiada go za pomocą środków oszczędnych i wystarczających. Duże znaczenie ma reżyseria świateł, znakomicie zrealizowana przez Yves’a Colleta. Mniej przekonujące były dla mnie wizualizacje, które zrozumiałej akcji potrafiły dodać przyciężkiej dosłowności (rozgwieżdżone niebo, natłok oczu czy parlament małp). Scenografia była iście symboliczna, z pięknie rozrzeźbionym złotym runem (przywodzącym mi na myśl rzeźby kinetyczne). Soliści-śpiewacy częściowo występowali przy pulpitach z nutami, częściowo zaś realizowali określone zadania sceniczne. Ważną rolę w spektaklu odegrał balet. Zgodnie z librettem opera rozpoczyna się w parku — „drzewami” są postaci we frakach, siedzące tyłem do widowni, w białymi maskami założonymi na tył głowy. To obywatele Krainy Szczęśliwości, nieuleczanie chowający swoją tożsamość za nieprawdziwą twarzą. Tancerze znakomicie zrealizowali swoją rolę, tworząc sugestywną postać zbiorową. Tanecznie zdublowano też niektóre partie śpiewaków. Nie zawsze wydawało mi się to słuszne — choćby w akcie pierwszym śpiewacy grający partie Księżniczki Białej  i Błazna Sokoła tak skutecznie realizowali zadania aktorskie, że odciągali wzrok od tańczących. W innym momencie, gdy śpiewacy stanęli przy pulpitach ich alter ego zabrakło. Kapitalnie natomiast wypadły sceny prezentacji Królów Karcianych i późniejsza licytacja na to, jak wskrzesić Jana Wełnę, odegrana właśnie przez balet. Spośród nich wyróżnię Króla Złota tańczonego przez Nazara Botsiy, który znów pokazał na scenie pełnokrwistą postać. Spośród śpiewaków aktorsko usatysfakcjonowali mnie Patrycja Krzeszowska jako Księżniczka Biała, Agnieszka Makówka jako Lekkipiszczel (znakomity kostium!), Janusz Ratajczak jako Król Strzałwgłówkę i Patryk Rymanowski jako Ojciec Rubaszny, Pokrętny Lis i Król Pucharów.
Libretto „Złotego runa" po latach poszukiwań zostało odnalezione w Bibliotece Narodowej w Paryżu. Wymagało przygotowania do wystawienia, Andrzej Wendland zrekonstruował nieczytelne fragmenty. Maria Sartova podjęła się zrealizowania inscenizacji koncertu. Materiał muzyczny był bardzo wymagający, zaś okres przygotowania przeznaczony na realizację prapremiery za krótki by opracować wielowymiarowe widowisko. Na scenie wykorzystano minimalizm formy. Widzowie nie zobaczyli monumentalnych dekoracji, przeniesienie do krainy Szczęśliwości miały umożliwić wizualizacje, jednak z powodu awarii sprzętu nie wszystkie udało się zaprezentować. Nie okazało się to żadną przeszkodą dla publiczności, która dzięki wspaniałym głosom solistów posmakowała atmosfery komicznego królestwa. Śpiewacy mogli wspierać się nutami, które znajdowały się na pulpitach rozstawionych na scenie. Trójce głównych bohaterów: księżniczce Albinie, Falconowi oraz Lekkiemupiszczelowi towarzyszyli tancerze (będący ich alter ego), których ruch sceniczny oddawał charakter relacji zachodzących między postaciami. Balet przejął na siebie większą część zadań aktorskich, zresztą z sukcesem.
Agata Białecka, Libretto w Paryżu odnalezione, Dziennik Teatralny, 5 grudnia 2016

***
Joanna Tumiłowicz, Złote runo na łódzkiej scenie, maestro.pl, 5 grudnia 2016
Do góry

Przejdź na stronę: EdukacjaPrzejdź na stronę: Wirtualny spacer po Teatrze WielkimPrzejdź na stronę: Galeria plakatuPrzejdź na stronę: Drzwi do kultury

design by fast4net
Zamknij